Dzień drugi.
Trening bojowy (w blachach).
Dzisiaj przyszło wyjątkowo mało osób, bo było nas tylko czterech, więc podobno trening był łagodniejszy niż zwykle
Zaczynamy standardowo, od rozgrzewki. Tym razem jest ona nieco krótsza, trwa mniej więcej 15 minut. Na początek biegamy, wymachy ramion i tak dalej, następnie przechodzimy do dynamicznego biegu, 3 kroki sprintu i odwrót, potem łączymy to ćwiczenie z pompkami i przysiadami (3 kroki sprintu, 3 przysiady i 3 pompki).
Gdy jesteśmy już w miarę rozgrzani to ubieramy blachy, jest na to przeznaczone 5-10 minut.
Teraz zaczyna się prawdziwy trening, bierzemy ertalony i tarcze i podchodzimy do opon, czeka nas 5 półtora minutowych serii uderzeń w opony z 30 sekundowymi przerwami. W trakcie przerwy nie zdejmujemy ani nie otwieramy hełmów.
W nagrodę dostajemy jakąś minutę przerwy
Po przerwie zaczynamy sparringi, walczymy ostro i bez taryfy ulgowej. Walka trwa półtorej minuty. Walczymy na tych samych zasadach co na miękko więc każdy musi powalczyć z każdym. Po 4 walkach w ramach odpoczynku dalej z hełmem na głowie zaczynamy biegać dookoła sali przez jakąś minutę. Całą sekwencję powtarzamy 4 razy.
Po tej masakrze kończymy trening. Trwało to wszystko jakąś godzinę z kawałkiem.
To było chyba najbardziej wycieńczające przeżycie jakiego doznałem
Ale za to Robert powiedział że jestem zajebisty więc wracam do domu ledwo żywy ale dumny
Jeżeli chodzi o wnioski to tak:
-suspensor to absolutny must be, jak ktoś nie ma i planuje walczyć to jest głupi
-w blachach tylko na ertalony, szkoda sprzętu
-trening znowu czysto kondycyjny, ewentualne błędy są albo wykrzykiwane przez trenera w trakcie, albo mówi o nich po treningu
-chcem mieszkać w Wawie